OPOWIEŚCI PORODOWE - mój poród

OPOWIEŚCI PORODOWE - mój poród

Autor: miskuleczka , czwartek, 31 sierpień 2017 07:30

Wiele pięknych historii napływa do nas od absolwentek naszej szkoły rodzenia Miś Kuleczka, dlatego sukcesywnie postanowiliśmy się nimi z Wami dzielić.Takie informacje pomagają podjąć decyzje GDZIE RODZIĆ i dają nadzieję na piękny poród.

Czas pandemii sprawił, że więcej pracujemy w sieci, dlatego też reaktywujemy nowe opowieści porodowe. Jeżeli już urodziłaś, czekamy na Twoją historię!

"Wszystko mieliśmy pięknie zaplanowane: plan porodu rodzinnego gotowy, opiekowała się nami położna Ania ze szpitala na Raciborskiej, która była naszą "osobistą" położną, aż tu nagle koronawirus: zakaz porodów rodzinnych, zakaz odwiedzin... Byliśmy załamani, ja chyba bardziej niż Mąż. Ale trzeba było się z tym zmierzyć. Mąż bardzo mnie wspierał, otuchy dodawała Ania, ale niestety kilka opinii koleżanek mnie przebiło, bo stwierdziły, że bez męża nie dałyby rady i jego obecność jest najważniejsza i że sama sobie nie poradzę. Dramat coś takiego usłyszeć... Ale po kilku dniach przepłakanych i przemodlonych stwierdziłam, że kobiety kiedyś też rodziły same. Uspokoiłam się, wyciszyłam i pozytywnie nastawiłam do porodu. Podeszłam do tego życiowego zadania z uśmiechem." 
Przeczytaj całą historię Mamy Agaty tutaj

"Ja urodziłam 7 kwietnia w szpitalu na Raciborskiej. Mieliśmy z mężem trochę czasu, aby przygotować się do myśli, że będę na sali bez jego fizycznej obecności. Mówię fizycznej, bo najważniejsze jest wsparcie psychiczne i ta świadomość, że bliska osoba jest chociażby myślami. Do samego porodu staraliśmy się podejść zadaniowo. Wiadomo, że musiałam urodzić. Na sali miałam wspaniałą opiekę położnej, Pani Małogsi. Wspaniała kobieta, która była jednocześnie stanowcza i delikatna. Kładła duży nacisk na to, że ona owszem, może mnie poprowadzić, ale to ode mnie, mojej siły i reakcji na to, co mi radzi zależy, jak przebiegnie poród. To było bardzo budujące i uświadamiające, że muszę dać radę. Tysiące kobiet rodz i potrafi pokonać lęk i ból. Dlaczego ze mną miałoby być inaczej? Udało się i to na oksytocynie i bez znieczylenia, bo niestety z powodu wyników krwi nie mogło zostać u mnie podane. Miałam też wspaniałego lekarza. Naprawdę, dzięki temu było to wszystko dużo łatwiejsze. Zaraz po porodzie zadzwoniłam do męża. Pani Małgosia pomogła zrobić zdjęcia. Czułam z ich strony duże wsparcie i zrozumienie sytuacji. Wiem, że gydbym bardziej się denerwowała, to nie poszłoby tak dobrze. Dziewczyny, dacie radę. Skoro mnie się udało, to Wam również."
Mama Wojtka, kwiecień 2020

"Kolejny maluch Misia Kuleczki jest już na świecie! Iga urodziła się w Wielką Sobotę, popołudniu w Katowickim Centrum Onkologii na Raciborskiej. Jedyne 57 cm i 3900 g do tulenia. Wiedza z misiowych zajęć, w dobie pandemii i położnych, które nie przychodzą na wizyty patronażowe (teleporady...) jest na wagę złota. A Mała chyba też do serca wzięła sobie misiowe lekcje, bo chce się tylko przytulać. Pozdrawiamy bardzo serdecznie."
Mama Igi, kwiecień 2020

"W grudniu urodziła się nasza pierwsza córka Alicja. JEsteśmy bardzo wdzięczni Pani Małgosi Polak /położna Katowickie Centrum Onkologii/ za niesamowitą opiekę i ciągłą pomoc w czasie porodu i po nim. Dziękujemy również za możliwość odbycia u Was szkoły rodzenia /Miś Kuleczka/, która okazała się być bardzo pomocna"
Adam i Kasia, grudzień 2017

"Misiu Kuleczko, my już też mamy nasze maleństwo - szpital na raciborskiej jest nieoceniony - najlepsze położne, najlepsze na swiecie, gdyby nie one nie dalibysmy rady" napisali rodzice Przemysława, który przyszedł na świat w sierpniu. Gratulujemy!
Michalina, sierpień 2017

W sumie poród fajny, szybki - 4 h i sprawny, zero obrażeń krocza, w wodzie super, naprawdę łagodzi ból i mamy pływającego synka. Urodził się w samo południe. Rodziliśmy w CZKiD w Zabrzu, z polożną Karoliną Raczak-Moroń, balonik aniball godny polecenia - na pewno przyczynił się do tego, że nie miałam nacięcia krocza.

Mój magiczny poród

  Każda kobieta boi się porodu, a już na pewno ta, która rodzi po raz pierwszy. 20 marca 2016 urodziłam moją pierwszą córeczkę - Antosię. Po tym jak z Partnerem zakończyliśmy swój udział w szkole rodzenia Miś Kuleczka planowaliśmy, że będziemy rodzić "razem". Jednak okazało się, że z powodu epidemii grypy w szpitalu na Raciborskiej jest całkowity zakaz porodów rodzinnych. Wydawało mi się, że to prawie koniec świata . W szpitalu na domiar złego trwał remont i w ciągu dnia było bardzo głośno na całym oddziale. Jednak dzięki kochanej położnej Ani Kwiecień Merta mój poród pomimo, iż nieco trudny był wspaniałym magicznym przeżyciem. Oczywiście przyczyniła się do tego moja kochana Córeczka bo postanowiła rodzić się w nocy, a na świat przyszła w godzinie aniołów (koło 4 rano) z pierwszym tchnieniem wiosny.... I tak nasz świat stanął na głowie. Dzięki tej cudownej Istocie! Pozdrawiamy serdecznie całą ekipę Misia Kuleczki i nasza Kochaną Ciocię Anię - Położną Roku 2016!!!
Ola i Jacek marzec 2016

Prawie punktualnie

  Urodził się prawie punktualnie, bo dzień przed terminem w Katowickim Centrum Onkologii. Rewelacyjna opieka w trakcie jak i po porodzie. Mąż był nieoceniony i bardzo dzielny przy porodzie- 23 stycznia
Sabina

I już teraz wiem co czują matki wariatki. Dla Poli zrobiłabym to raz jeszcze!

  Jeżeli chodzi o Naszą historię porodową nie różni się pewnie od tysiąca innych porodów w Szpitalu im. Leszczyńskiego. 3 grudnia rano odeszły mi wody, trochę się przestraszyłam, a Mój mąż biegał po domu i cieszył się jak psychopata. Dzięki Ani Kwiecień-Merta urodziłam piękną córeczkę 4 grudnia o 13:55 !!! Gdyby nie Ania nie dalibyśmy rady Znosiła Moje humory podczas porodu i ratowała mnie gazem rozweselającym, prysznicem - pełnym pakietem. W pewnym momencie tak odleciałam, że po krótkiej drzemce (drzemce między skurczami do teraz nie wiem jak to możliwe) obudziłam się i pytałam czy to MTV i program Nastoletnie Matki i czy to kręcą. Na Waszych zajęciach było miło, śmiesznie i nikt nie wspominał, że to taki ból! Teraz przewijając Moją Pole wiem, że Wasza kupa w pampersach była sztuczna, bo wiem już jakie kombo kryje ciepły pampers.

Przy Moim porodzie była również Pani Małgosia Polak, której również chcielibyśmy podziękować z całego serca ! Dzięki Ani Kwiecień-Merta uniknęłam cesarki, to złota kobieta, najlepsza położna jaką moglibyśmy sobie wymarzyć. Poród był ciężki, ale dla Poli zrobiłabym to raz jeszcze I już teraz wiem co czują matki wariatki
Ola i Michał K. grudzień 2015

Daliśmy radę!

  10.15 przywitaliśmy naszą Natalię 3430g do kochania i 56 cm kopii mamusi. Było ciężko, ale dzięki wspaniałemu zespołowi i fantastycznej położnej Ani Kwiecień-Merta którzy walczyli o mnie jak lwy żebym urodziła się naturalnie, daliśmy radę! Dziękujemy i pozdrawiamy Rodzice Natalii i absolwenci Szkoły Rodzenia Miś Kuleczka
Mariusz S.

Poród. Tyle strachu o nic

   Jak się okazało. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego porodu. Szczerze powiedziawszy różnił się on diametralnie od moich wyobrażeń o nim. Okazał się wyjątkowym doświadczeniem, które bez zmrużenia oka bym powtórzyła. W większości to zasługa wspaniałej położnej - Ani Kwiecień-Merta. Jej profesjonalizm, doświadczenie i fantastyczne podejście do pacjenta sprawiły, ze chociaż to szpital /Leszczyńskiego w Katowicach/ czułam się niezwykle komfortowo, ból był do zniesienia a atmosfera tak przyjazna, że chwilami zapominałam o tym w jakim celu tam byłam.:)
Dominika W. wrzesień 2015

opieka na wysokim poziomie

Minął tydzień od powrotu ze szpitala,radzimy sobie całkiem dobrze i jeszcze nie zwariowaliśmy :P Córa oszalała na punkcie braciszka i dogląda Go lepiej niż ktokolwiek inny. WASZA szkoła wzmocniła mnie w przekonaniu,ze warto dbać o potrzeby najbliższych i swoje najlepiej jak się potrafi- to daje sile i mocnego kopniaka do tego,aby cieszyć się drobiazgami. Polecam Misia, jak również Szpital Leszczyńskiego,gdzie tym razem rodziliśmy. Trochę jest ciasno i przy upałach gorąco,ale opieka ze strony medycznej jest w moim subiektywnym odczuciu na wysokim poziomie. Myślę, że to duży atut prowadzić zajęcia w szpitalu,który jest uważany przez pacjentki jako godny uwagi. Pozdrawiam w imieniu własnym i nie tylko
Beata i Zbyszek sierpień 2015

Pewność i odwaga

"Rodzilismy w szpitalu na Raciborskiej. Opieka w trakcie porodu super, rodzilam z Anną Kwiecień-Merta i Małgosią Polak no ale nie udało się naturalnie, skończyło się cięciem. Co do opieki po porodzie...przemilczę temat, natomiast muszę przyznać że zajęcia w szkole rodzenia pomogły mi wspomóc kilka koleżanek z sali w zakresie ćwiczeń oddechowych, no i teraz kiedy mam już Tosię w domu też zajmuję się nią odważniej, z większą pewnością wykonywanych ruchów"
Magdalena L., wrzesień 2015

"Zdecydowałam się na szpital na Raciborskiej ... i powiem, że lepszych warunków nie mogłam sobie wymarzyć, bo do szpitala zgłosiłam się chwilę przed północą w sobotę po odejściu wód płodowych...Bardzo przydały się wszelkie informację o przebiegu porodu i fakt że mój mąż je zapamiętał i potem mi o wszystkim przypominał zwłaszcza o prawidłowym oddychaniu..... a położna środowiskowa Marta Ś., którą mi poleciliście jest bardzo pomocna, z całego serca polecam ją obecnie wszystkim znajomym"
Kasia R., czerwiec 2015

Drugie dziecko, to już wszystko wiesz…?

Szkoła rodzenia:

Długo zastanawiałam się czy dobrze robię idąc na nią. Dużo najbliższych osób mówiło, a drugie dziecko to już wszystko wiesz, po co szkoła rodzenia. Jednak po pierwszym porodzie, gdy Leszek był wprawiony w wszystko a ja miałam dużo wątpliwości i niewiedzy postanowiłam, że przy kolejnej ciąży pójdę no i poszłam. Po pierwsze dowiedziałam się, że po pierwszym porodzie miałam depresję poporodową - sama nie wiem jak z niej wyszłam i cieszę się, że po drugim jej nie mam. Miałam dużo wątpliwości co do tego, że poszłam. Fajnie było, ale zobaczymy. Faktycznie teraz mogę to ocenić po wszystkim już - dała mi bardzo dużo i naprawdę warto iść nie ważne czy to pierwsze drugie czy trzecie dziecko, dużo się zapomina. Leszek np. nie chce kąpać małej bo po prostu się boi, mi to przyszło naturalnie, bez problemów dzięki temu że byłam na szkole. Jakoś potrafiłam wykorzystać zdobytą wiedzę i wiedziałam co robić z czego jestem niezmiernie zadowolona. Ponadto udało mi się jakoś przepracować to co siedziało w głowie - obawy, przerażenie i strach co do samego porodu. Położna Anna Kwiecień-Merta - jest niesamowita. Spotkałyśmy się kilka razy po pierwsze oprowadzała mnie po oddziale i wyjaśniła mi wszystkie obawy i moje pytania. Potem podpisałam umowę na prywatną opiekę i jest to coś fantastycznego. Spotkałyśmy się 3 razy, 2 razy przed porodem a potem na porodzie. Odpowiedziała na wszystkie moje pytania i wątpliwości, wyjaśniła mi wszystko w sposób prosty i zrozumiały. W sam dzień porodu towarzyszyła mi już przez telefon i kierowała co robić, co obserwować. Następnie spotkałyśmy się już na porodówce, gdzie pomogła mi przy przyjęciu i wypełnianiu formalności. Następnie podczas porodu, który był naprawdę cudownym przeżyciem czego niestety nie mogę powiedzieć o swoim pierwszym porodzie. Opieka podczas porodu jak i po nim była naprawdę fantastyczna i profesjonalna. Poród był szybki i sprawny, po wszystkim byłam zdziwiona, że to już. Czułam się dobrze, wiedząc, że mam taką opiekę.
Monika M. ,czerwiec 2015

Jesteście najlepsi!

Mamy przyjemność poinformować, że nasz Jaś jest już na świecie. Rodziliśmy razem z Anią Kwiecień-Mertą, która jest aniołem. Jaś jest zdrowy i bardzo grzeczny ( po mamusi  ). Chcemy bardzo podziękować za wszystkie cenne uwagi i ogromną wiedzę, którą wynieśliśmy z zajęć w Misiu Kuleczce. To wszystko bardzo nam pomogło podczas porodu i pomaga teraz kiedy jesteśmy już z maluszkiem w domu. Jesteście najlepsi!
Marlena, Seba i Jaś, lipiec 2015

Szkoła Taty to dobrze zainwestowany czas i pieniądze

Kiedy dowiedziałem się że Monika zapisała mnie na weekendową szkołę dla taty byłem wściekły. Nie dość, że miałem zajęty weekend to jeszcze czekało mnie przejechanie 220 km z Jastrzębia do Katowic (55kmx4). Jednak szkoła taty pozwoliła mi się przygotować na przyjście syna na świat - głównie od praktycznej strony. Umiałem sobie poradzić z małym nawet wtedy kiedy Monika gdzieś wyszła (przewinąć pieluszkę, wykąpać) Kąpałem małego nawet wtedy kiedy Monika była obok. Dzięki ćwiczeniom robiłem to na początku lepiej (Monika była w jastrzębskiej szkole rodzenia gdzie nie było ćwiczeń więc na początku nie miała takiej wprawy).  Dzięki temu mogłem wziąć bardziej aktywny udział w opiece nad małym po pracy. Myślę, że miało to bardzo duży wpływ na budowanie więzi z synkiem. Wielokrotnie polecałem szkołę moim znajomym więc i teraz mogę napisać że warto poświęcić weekend aby przygotować się na przyjście na świat potomka. To dobrze zainwestowany czas i pieniądze.
Leszek M. lipiec 2015

Czy ja naprawdę jestem w polskim szpitalu?

Poród na Raciborskiej to był drugi poród mojej żony. Przy pierwszym również byłem obecny. Pamiętam, że po około godzinie od przybycia na salę porodową pomyślałem - czy ja naprawdę jestem w polskim szpitalu? Obsługa życzliwa i skupiona na pacjencie. Widziałem, że moja żona czuje się bezpiecznie. Ja również czułem się tam dobrze. Myślałem, że taką obsługę można dostać tylko w szpitalach bogatego zachodu.  Jeszcze raz dziękuję P. Ani i całemu Personelowi (świadomie napisałem przez duże P:-) za zaangażowanie.
Leszek M.

Mój najważniejszy dzień w życiu był również najpiękniejszym

Mój poród jak na pierworódkę był całkiem szybki, bo od odejścia wód płodowych do narodzin Alicji minęło niecałe 5 godzin. W oczekiwaniu na rozwiązanie bardzo pomogła mi świadomość że mamy z partnerem umówioną położną (cudowna babka z humorem). Odwiedziliśmy też salę porodową i oddział, więc w szpitalu wiedzieliśmy jak się poruszać. Ogromną rolę ku mojemu zaskoczeniu, bo byłam sceptyczna odegrał przy porodzie mój partner. /nota bene zdecydował o swojej obecności przy porodzie podczas zajęć w szkole rodzenia/. I nie chodzi tu aż tak bardzo o kwestie organizacyjne, chociaż za wodę i relaksująca Engigmę, którą włączył podczas porodu będę mu wdzięczna już zawsze :-) , to najważniejsze było to, że przez cały czas trzymał mnie za rękę i BYŁ. Nic więcej nie musiał robić… Cieszę się, że skorzystaliśmy z Misiowej wiedzy. Znając kolejne etapy porodu mogłam określić ile mniej więcej potrwa każdy z nich i co będzie w kolejności. Dzięki wiadomościom uzyskanym w szkole rodzenia Miś Kuleczka czułam się merytorycznie przygotowana, a to odjęło mi połowę stresu. Dzięki wcześniejszemu przygotowaniu, cudownej położnej i kochanemu partnerowi mój najważniejszy dzień w życiu był również najpiękniejszym.
Kasia S., lipiec 2015

Tak zaczyna się historia Agaty

„Dziękujemy. Piotruś urodził się tuż przed świętami. Radzimy sobie bardzo dobrze. Kąpiemy, przewijamy tak jak pokazywałyście na szkole rodzenia:) Położna środowiskowa przyszła do mnie tylko raz, bo przez święta nikt nie chciał przyjść. I już właściwie potem nie potrzebowałam pomocy. Rodziłam w Szpitalu im. St. Leszczyńskiego na Raciborskiej. Jestem bardzo zadowolona. Polecam ten szpital wszystkim. Opieka super, wszyscy mili, lekarze kompetentni i uśmiechnięci. Na sali porodowej położna nawet zapaliła nam świeczkę zapachową!!! Jedynym minusem jest jedzenie, ale do szpitala nie idzie się przecież, żeby się najeść. Mieliśmy wyjść w wigilię, ale pediatra radził zostać ze względu na to, że jakiś tam parametr był podwyższony. Z perspektywy czasu uważam to za bardzo dobrą decyzję. Mogli przecież machnąć na nas ręką i wypuścić, a potem jeszcze by mi się mały rozchorował. No i w wigilię w końcu znalazł się czas na to, żeby mnie nauczyć przystawiania małego do piersi. Ale na dyżur noworodkowy przyszła taka młoda dziewczyna, wyglądała jak studentka ;) Myślałam, ze to jakaś stażystka, która musi pracować w Wigilię i szczerze powiedziawszy nie wiele się po niej spodziewałam - pozory mylą!!! Ona mi właśnie pokazała jak mam go przystawiać, nauczyła mnie tego i bardzo jestem jej za to wdzięczna, bo już byłam gotowa się poddać. Szpital super!
Agata, luty 2015

Jestem bardzo zadowolona z opieki

Jeśli chodzi o sam poród, to rodziłam przez cesarskie cięcie w szpitalu na Raciborskiej. Jestem bardzo zadowolona z opieki zarówno ze strony oddziału położniczego jak i neonatologicznego. Nie było problemu z zabraniem dziecka na noc na oddział, pielęgniarki pomagały też dostawiać Małego do piersi i doradzały co robić z nawałem, którego miałam okazję doświadczyć:) Oczywiście miałam też przy sobie notatki z Twoich zajęć, do których zaglądałam, żeby jakoś ogarnąć problem laktacji:)) Jestem zdziwiona tym jak szybko doszłam do formy po operacji. W szpitalu jeszcze rana ciągnęła i był duży problem zwłaszcza ze wstawaniem z łóżka, ale ogólnie po 24h byłam w stanie już się poruszać i opiekować dzieckiem a teraz, po 3 tygodniach od porodu, czuję się już naprawdę dobrze.
Asia, styczeń 2015

Jestem stworzona do rodzenia

18.08.2014 zostaliśmy szczęśliwymi rodzicami. Emilia urodziła się z gęstą czupryną czarnych włosów ważyła nie mało, równe 4 kg a mierzyła 58 cm. Jest przecudowna, nie zapeszając przesypia mi noce, karmię ją piersią. Rodziłam w Szpitalu im. St. Leszczyńskiego w Katowicach. Położna, która odbierała poród Magda Kot – super! Sam poród nie był ciężki skurcze zaczęły się o 12 po godzinie odeszły wody, potem znieczulenie (bez niego byłoby dużo gorzej, także polecam każdym rodzącym, które maja możliwość). Skurcze parte 10 minut i potem 4 razy zaparłam i mała była już z nami. Wszyscy stwierdzili że jestem stworzona do rodzenia, bo ja miałam poród w gotowości do cięcia cesarskiego. Wszyscy się bali, że mała jest za duża, a tu poszło jak po maśle :) Opieka w szpitalu super. Nie miałam zastrzeżeń do nikogo ani niczego (prócz jedzenia:) ) Dziękujemy za wszystkie dobre rady, które otrzymaliśmy w szkole rodzenia Miś Kuleczka, cały czas korzystamy.
Kasia, sierpień 2014

Tęsknić za

Podsumowując swoją ciąże, szpital na Raciborskiej umieściłam w dziale " będę tęsknić za..." a trochę tam czasu spędziłam. cudowna opieka, personel i wszystko;) kolejne dziecko tylko tam:)
Agnieszka Koralewicz, marzec 2015

Poród z Anią to przyjemność! Po prostu bajka!

Ludwik jest z nami. Wszystko trwało 2 godziny. Wczoraj o 1 w nocy się urodził. Agnieszka dojechała już po porodzie. Zrobiła nam zdjęcia w trójkę, poród z Anią to przyjemność! Po prostu bajka! Bez nacinania, popękania, czuje się BOSKO
Joanna Kral, styczeń 2014

Było idealnie, a ja byłam spokojna

Rzeczywistość podczas porodu okazała się dużo lepsza niż moje wyobrażenia (taki był plan:)) …Pamiętam, że było sporo osób wokół mnie: lekarz ginekolog, pielęgniarki, anestezjolog - oczywiście mój kochany mąż, ale najważniejsza w tym momencie: POŁOŻNA. Była NIEZASTĄPIONA! Pani Ewa. Powiedziała, że mam się skupić, położyć na lewym boku, przycisnąć głowę do klatki piersiowej, ZAMKNĄĆ OCZY (to mi bardzo pomogło!) i słuchać tylko jej. Tak też zrobiłam. To zamknięcie oczu i wtulenie się w siebie było niesamowite! Skupiłam się na tym, żeby pomóc dziecku wyjść, myślałam tylko o tym. Parłam, kiedy położna mówiła, żeby przeć, brałam oddech kiedy mówiła, by oddychać. Nasza cudowna córunia przyszła na świat po 20. min. takiego parcia, o 14.50. TO BYŁO CUDOWNE więcej
Ania T. –mama wspaniałej Krysi, listopad 2013r.

Przyroda wszystko potrafi pięknie zaplanować.

Jak wspominam sam poród? Jak najbardziej pozytywnie. Tak naprawdę to było dosyć śmiesznie. Mąż na początku nie chciał być przy porodzie. Dopiero zajęcia w Szkole Taty zmieniły Jego decyzję. Skurcze zaczęły się ok. godz.22.00. Na przyjazd do Szpitala im. St. Leszczyńskiego w Katowicach zdecydowałam się dopiero rano ok.7.00. i po badaniu usłyszałam „poród na pewno odbędzie się dzisiaj”. Wcześniej miałam już wybraną swoją położną, Panią Anię Kwiecień-Merta – dziękuję Ci Aniu bardzo!!! Za wszystko. Walizkę na szybko wrzuciliśmy do sali i od razu przeszliśmy na salę porodową. Miałam przygotowane łóżko, do dyspozycji piłki, worek sako. Ale ja na przekór wygodzie wybieram leżący na podłodze materac gimnastyczny w rogu sali. I tam już zostaję do końca. Tam przychodzi na świat Zosia. W jakiejś dziwnej pozycji określonej przez personel szpitala „na lotnika” Mąż przecina pępowinę, jeszcze chwila zamieszania, padają słowa „3300, 50cm” i trafiamy do cichego pokoju gdzie mamy czas tylko dla siebie. I gdzie po raz pierwszy zauważamy jak przyroda wszystko potrafi pięknie zaplanować. Więcej
Jolka, mama Zosi 2013

To wszystko złożyło się na tak cudowny poród

Od przebicia pęcherza, do położenia maleństwa na moim brzuchu, minęło jedyne półtorej godziny! Za każdym razem, kiedy chciałam się poddać, uciekać, albo prosić o znieczulenie, słyszałam, że już niedługo, że jeszcze tylko chwila. I to rzeczywiście bardzo pomagało. Po wszystkim byłam bardzo zdziwiona, bo nikt nie powiedział, jak bardzo będzie bolało, ale dopiero po czasie wiem, że pewnych rzeczy nie da się opowiedzieć. Bo też nikt nie jest w stanie powiedzieć, jakie to uczucie, kiedy ten mały człowieczek, cały w białej mazi, zaczyna płakać, a potem tuli się po raz pierwszy do mamy... Zajęcia w waszej szkole, pomoc położnej, mojej pani doktor i męża (cały czas trzymałam go za rękę, a on zatykał mi nos, żeby łatwiej było przeć) były nieocenione, bo to wszystko złożyło się na tak cudowny poród. więcej
Ania, Marek i Haneczka, 2014

 
\